* * *

To co tu przeczytasz i znajdziesz to właściwie mój prywatny Świat. Moje życie i marzenia schowane między wierszami tekstu, który tu przeczytasz. Nie komentuj jeśli masz potępiać moje życie i marzenia, bo czasami jedno słowo może zniszczyć wszystko co ktoś ma... Co ja mam...
-Kasiek

środa, stycznia 26

Linia człowiek-człowiek.

  Ludzie. Człowiek, pojedyncza persona. Kim jest? Dokąd zmierza? Co go/ją prowadzi?
  Żyjemy na odległość. Mijamy się na ulicy. Czasami nawet wzajemnie się nie zauważamy. Idąc myślimy o naszych sprawach, zmartwieniach. O tym co mamy do załatwienia. Co dziś na obiad? Gdzie znajdę uczciwego dewelopera? Zapisać dziecko do przedszkola czy jeszcze poczekać? Spotkać się? Wspominamy i snujemy plany. Plany na dziś, jutro, na tydzień, na przyszłość. Udajemy się w niepewna wędrówkę naprzód, a nie żyjemy tu i teraz. Idąc, nie zastanawiamy się kim jest ten starzec, którego mijamy i skąd ma tą bliznę? Nie zatrzymujemy się przy blond piękności, bo automatycznie przyjmujemy, że nic nie wie o dualizmie korpuskularno-falowym. Oceniamy ludzi po pozorach. A jednocześnie tylko obok nich przechodzimy.
  Żyjemy obok siebie. Poznajemy powierzchownie ludzi, nie mając ochoty poznawać ich bardziej. Lub też sytuacja jest odwrotna. Spotykamy się. Cześć! Co słychać, bo u mnie wszystko ok. Ale tak naprawdę nie mamy o sobie pojęcia. Często nawet wydaje nam się, że jesteśmy z kimś w bliższych relacjach. Rozmowy nie kończą się na standardowym co u ciebie? i widujemy się częściej. Jednak jakiś szkopuł przeszkadza nam się do końca przed kimś otworzyć. Zastanawiamy się skąd to się bierze, skoro przecież tyle o sobie wiemy i znamy się! Ta blokada może brać się z podświadomego rozumowania naszych relacji. Być może nieświadomie kalkulujemy, jak ktoś przyjmie o nas pewne informacje i brak nam danych przez co się wycofujemy?
  Jesteśmy istotami u których ewolucja musiała wykształcić coś na kształt ochrony przed odrzuceniem otoczenia. Być może dzięki temu nie rozczarowujemy się na "znajomych" i na samych sobie. Bo odrzucenie przez środowisko często równa się osobistej porażce (oczywiście są od tego wyjątki!). Mechanizm ten powstał prawdopodobnie nie tylko do ochrony. Lecz po to by wzmocnić w pewien sposób nasz gatunek. Nie potykając się w życiu na linii człowiek-człowiek nie załamujemy się, nie tracimy wiarę w siebie w związku z czym jesteśmy silniejsi i pewniejsi siebie.
  Owszem, często ten mechanizm odrzucamy, bo jako człowiek rozumny nie działamy wyłącznie za instynktem. Wręcz często go odrzucamy i rozważamy coś na własną rękę. Nie twierdze, że takie usamodzielnienie się od instynktu jest złe. Przeciwnie. Często podświadoma blokada zatrzymuje nas bezpodstawnie. I tu znowu wysunę swoją teorie na ten temat. Być może zależy to od stopnia zaangażowania w znajomość obu stron, a także od relacji jakie panują w danym momencie oraz przede wszystkim rodzaju tych relacji.
  Jako istoty żywe uczymy się także poprzez obserwacje. Jeśli więc w przeszłości coś się działo w taki a nie inny sposób, często nie możemy się przekonać, że po pewnym czasie zmieniło się. Tak samo jest z ludźmi. Nie twierdze, że ludzie się zmieniają. I zawsze podtrzymuję ta myśl. Jednak zmienia się ich podejście do czegoś. Sam człowiek nie jest w stanie się zmienić. A przynajmniej osoba postronna nie może tego określić. I tu pytanie dlaczego? Ponieważ nigdy do końca nie poznamy kogoś. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć tak skomplikowanej osoby jaka sami jesteśmy, a co dopiero osobę żyjąca obok nas, nawet w bardzo bliskich relacjach. Jednak musimy zrozumieć, że ludzie wyrastają z pewnych zachowań, czasem rozumieją i kalkulują swoje błędy i działają inaczej. Nie oznacza to jednak, że się zmienili. Bo zmiana stanowiska w 3-4 sprawach nie może zdefiniować "nowego" człowieka!

  Dziś długo, przeciągle... I zostawię nie dokończone, bo czekam na wasze wnioski i spostrzeżenia w tym temacie. 






4 komentarze:

Rotek pisze...

Nie widzę nic złego w tym, że ludzie wędrują pochłonięci swoimi myślami. Sam lubię się zamyślić i iść przed siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na mijające otoczenie. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale wydaje mi się, że przedstawiłaś to jako objaw egoizmu i zaślepienia na drugiego człowieka. Nie zgadzam się z tym, chociaż wiem, że znajdzie się dużo argumentów popierających Twoją tezę.
Co do tego mechanizmu chrononiącego przed odrzuceniem. Wydaje mi się, że nie jest on owocem ewolucji, tylko socjalizacji.

KokosFruit pisze...

Może i tak to przedstawiłam, jednak masz rację, czasami dobrze jest iść myśląc bez zainteresowania otoczeniem. Sądzę jednak, że jesteśmy bardziej zamknięci od naszych przodków... Wcale nie tak odległych :)
Może nie jesteśmy zaślepieni, po prostu przestajemy się interesować rzeczywistością i ludźmi "materialnymi", teraz na przód wysuwa się wirtualność. Nie mówię, że to złe, jednak nie jest do końca dobre...
Hmm... Co do tej socjalizacji. Nie mówię tak, nie mówię nie. To tylko moje własne przemyślenia. Bardzo prawdopodobne, że masz racje.

Rotek pisze...

Kiedyś ktoś mi opowiadał, o turystach wędrujących po górach, którzy mijając bacę nie zwrócili na na niego żadnej uwagi. Na co baca pod nosem rzucił "Widać, że z miasta, bo nawet dzień dobry nie powiedzą". Jeżeli teraz weźmiemy pod uwagę ogrom zjawiska zwanego urbanizacją, to faktycznie trzeba będzie przyznać, że ludzie przestają widzieć drugiego człowieka. I jak najbardziej zgadzam się z Twoją teorią. Chodziło mi tylko o to, że nie każdy się zamyśla, bo ma w głębokim poważaniu resztę ludzi ;)
Oczywiście coraz więcej osób postępuje w myśl zasady "każdy sobie rzepkę skrobie" i świat nie zmierza w dobrym kierunku. Ale już chyba o tym rozmawialiśmy :)

Bee pisze...

ja chciałam Ci tylko podziekować, za ten wspaniały komentarz, który zostawiłaś na moim blogu :) sprawił mi ogromną radość, więc teraz możesz żyć w świadomości, że uszczęsliwiłaś człowieka :)