Cicho. Spokojnie, a jednak coś zaburza całość. Wszystko jest normalnie, ale jednak nie jest. Dzisiaj nie przedstawię nic sensownego, ani mądrego. Dziś potrzebuje po prostu ochłonąć. I opowiedzieć jak wygląda plaża mojego umysłu, jak kocham gwiazdy i jak lubię przymykać oczy na ten cały cywilizowany świat. Czasami zastanawiam się czy nie mam czegoś z anarchoprymitywisty. Oczywiście nie chce wysadzić ani rządu, ani szkół i laboratoriów w powietrze, ale po prostu szkoda mi się robi widząc coraz większy deficyt dziewiczej przyrody. Tak właściwie ta prawdziwa "dziewicza" przyroda jest jakimś ewenementem ostatnio, a nie powinna być.
Zapędziłam się, ale wrócę może do plaży.
Jak wyobrażacie sobie plażę?
Bo ja właściwie, gdy zamykam oczy i myślę plaża, to mam przed sobą mokry, chłodny piach. Piach, ale taki jakby ktoś zabrał mu trochę połysku. Niemal czuję jego wilgoć na stopach. Ten drobniutki kamyczek przypomina mi trochę letnie wieczory. Ciepłe, ale jednak przydałoby się mieć na sobie cardigan. Ta moja piaskowa smuga ciągnie się po prawej i lewej niezbyt szerokim pasem, który ograniczają z jednej strony morze, a z drugiej wysokie trawy porastające wydmy.
Morze jest lekko wzburzone, jakby opowiadało jakąś historię. Milknie czasami, by znów spienić się pod uderzeniem kolejnej fali. Tak jakby szept i krzyk w jednym. Woda jest koloru stalowego błękitu. A linia horyzontu, która rysuje nie jest idealna.. Rozmazuje się, jest subtelna i nieznana. Tajemniczy horyzoncie, co skrywasz?
Na delikatnie niebieskim niebie zwisają przejrzyste białe chmury. Przypominają trochę watę cukrową, która przykleiła się do sufitu. Tej słodyczy na moim niebie jest dużo i często staje ona na drodze ciepłym promieniom słonecznym wędrującym ku wilgotnemu piachowi.
Moja plaża jest pusta i nie ma na niej super gorąca. Jest cicha i spokojna, a jednocześnie wzburzona i tajemnicza.
Jaką plażę skrywasz Ty?