* * *

To co tu przeczytasz i znajdziesz to właściwie mój prywatny Świat. Moje życie i marzenia schowane między wierszami tekstu, który tu przeczytasz. Nie komentuj jeśli masz potępiać moje życie i marzenia, bo czasami jedno słowo może zniszczyć wszystko co ktoś ma... Co ja mam...
-Kasiek

poniedziałek, stycznia 17

o błędach, decyzjach i o ludziach

  Jak pięknie się dziś zrobiło. Słońce wyszło z ukrycia, a i niebo, które było widać pomiędzy chmurami było lazurowe jak w lecie. Moje oczy nie mogły się dziś nasycić tymi widokami.
  Jednocześnie ostatnio nie mogę się nadziwić, jak to mnie samą zaskakują konsekwencje i następstwa moich własnych decyzji, a także decyzji moich znajomych. Zastanawiające jest jak to co postanowimy dziś odbije się na jutrze. Dzisiejszych kilka gestów, słów, reakcji, a kolejny dzień jest pełen niespodzianek, które ewoluowały własnie z naszych akcji-reakcji na otoczenie.
  Do czego zmierzam? Do punktu, który nazywamy "ideałem".
  Często zdarza nam się podjąć złe decyzje, czego skutki odczuwamy w różnych następstwach czasowych. To jakie tempo będzie efektów naszego działania jest zależne od podjętych decyzji, ich wagi. Jednak mimo wszystko każda reakcja otoczenia jest indywidualna.
  Idąc drogą wysypaną średnim kamieniem możemy się o niego potknąć. Gdy się potkniemy wiemy, że następnym razem musimy uważać.
  Większość z nas twierdzi, że popełniając pomyłkę uczy się na niej i następnym razem na pewno jej nie uczyni. Zaskakujące jak bardzo jesteśmy naiwni. A najciekawsze jest to, że sami siebie oszukujemy. Tak naprawdę nie będziemy nigdy w dwóch identycznych sytuacjach. Owszem, mogą one być do siebie podobne lub nawet prawie takie same. Ale nigdy nie będą one bliźniacze. Po pierwsze mogą zmienić się osoby do których odnosi się podejmowana decyzja- ich charaktery mogą być różne od tych, które miały persony z wcześniejszej sytuacji. Po drugie może zmienić się znaczenie decyzji, uczucia, które nam towarzyszą przy jej podejmowaniu. Po trzecie - cokolwiek by się nie zmieniło jest już jakąś innowacją.
  Tak więc, biorąc pod uwagę wszystkie wyżej wymienione argumenty, my tak naprawdę nigdy nie popełnimy tego samego błędu. Może być on jedynie podobny.
  Idąc drogą wysypaną drobnym kamieniem jest male prawdopodobieństwo potknięcia. Jednak nigdy nie wiadomo czy ktoś nie podrzucił kilka większych kamyczków. Gdy się potkniemy, dziwimy się, że popełniamy podobny do wcześniejszego błąd.
  Czy na błędach można się czegoś nauczyć?
  Można, a nawet trzeba. Czasami robimy to najprawdopodobniej podświadomie, gdy konsekwencje są mało dotkliwe i nie zastanawiamy się nad nimi i ich przyczynami.
  Moim zdaniem każdy kolejny błąd możemy wyeliminować ze swojego życia tylko i wyłącznie jeśli uczymy się aktywnie nie tylko na pomyłkach, ale także i na właściwych decyzjach. Analizujemy je i zapamiętujemy.
  Idąc droga porośniętą trawą jest małe prawdopodobieństwo potknięcia się, jednak uważamy. Omijamy pojedynczy kamień i idziemy dalej nie zauważając, że czegoś się nauczyliśmy.
  Problem w tym, że my sami nie zauważamy naszych małych zwycięstw. Obiecujemy sobie, że czegoś nie zrobimy. Później gdy to robimy jesteśmy na siebie źli, ale gdy nie zrobimy w ogóle się nad tym nie zatrzymujemy. Powinniśmy się cieszyć z naszych małych triumfów, a przede wszystkim zacząć je dostrzegać.
  Sama jednak problematyka robienia podobnych głupstw polega na tym, że wzorujemy się tylko na jednej sytuacji (jak w przypadku 1. i 2.), a nie na kombinacji kilku podobnych zdarzeń (jak w przypadku 1., 2. i 3.). Istotą popełniania takich drobnych faux pas w kalkulacjach przed postanowieniem czegoś wynika z naszej ludzkości. W końcu nie jesteśmy robotami!
  Osobiście nie podoba mi się dążenie do ideału. To wydaje mi się mało ludzkie. Człowiek jest tylko człowiekiem i wręcz powinien popełniać błędy, by urozmaicić sobie swój byt na tej Ziemi. Ideał byłby idealny, ale czy na pewno? "Idealny" to pojęcie względne i każdy z nas definiuje je inaczej. Jaki jest więc sens dążenia do bycia "idealnym"?




Tekst inspirowany dyskusją przeprowadzoną z Anonimowym na blogu Diawola.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ostatnio niesamowicie intensywnie zastanawiałam się nad motywami, jakie ludźmi kierują i tak jak Ty, nad skutkami. To chyba niezgłębiona dla ludzi wiedza, zupełna niespodzianka. Ale przecież zaskoczenie dodaje życiu jakiegoś tempa, wrażeń, atrakcji.
" Idąc drogą wysypaną średnim kamieniem możemy się o niego potknąć. Gdy się potkniemy wiemy, że następnym razem musimy uważać."
Urzekło mnie to zdanie. Prawdziwe zdecydowanie.
Sądzę, ze na naukę na błędach jesteś za młoda. Poczekaj przynajmniej 5 lat, a najlepiej 20. zobaczysz, ze z perspektywy czasu to, co dziś uważasz za sukces, kiedyś będzie porażką i odwrotnie. wszystko przez zmianę priorytetów, ale i samego świata, w końcu ziemia wciąż się obraca, dla ludzi nie ma tabu, nie ma zasad. Być może Twoje błędy wynikają z nienadążania za moralnoscią, albo łamaniu jej, jak w moim przypadku. W takiej sytuacji potrzeba czasu, by się dowiedzieć co bylo nie tak.
Ideał? zależy pod jakim względem, nie ma nieomylnych ludzi, a perfekcyjni, chcę w to wierzyć.

KokosFruit pisze...

Może się zmienię, może nie.
Nauka na błędach powinna być już dla nas ważna- uczmy się aktywnie. I to nic, że kiedyś to co uważaliśmy za sukces będzie porażka, ważne żebyśmy znali możliwości późniejszych konsekwencji. Będziemy mieć w tym braki, jeżeli zaczniemy to zauważać za 5 czy 20 lat.
Zresztą, jakie to ma znaczenie, czy dzisiejszego triumfu będę się wstydzić za jakiś czas? Myślę, że jeżeli coś nam sprawiło radość to powinniśmy to docenić.
Co do jednego jestem pewna- nie jestem zwolenniczką rozpamiętywania. Także raczej nie będzie mnie ruszać, czy za jakiś czas ta decyzja wyda mi się kompletnym idiotyzmem. Było minęło. Chodzi mi przede wszystkim o poznanie otoczenia. AKCJA-REAKCJA.
Idąc dalej. Moje błędy i nie tylko, bo także problemy z nawiązywaniem i/lub utrzymywaniem kontaktów wynikają z tego, że jestem "skomplikowanym" człowiekiem. I nie mówię tego od siebie, powtarzam to co mówią o mnie inni. Hmm.. Ja wiem że jestem pewna siebie, że jestem uparta. Pewność siebie ma dwie strony. Czasami mam wrażanie, że powinnam się w końcu zamknąć, bo moje wywody często prowadzą mnie w ślepy zaułek. Jednak to wartościowa cecha mimo wszystko.
Upartość także ma dwie strony. Pomaga w dążeniu do celu, w nauce etc., ale czasami mogła bym odpuścić.
Zdziwiło mnie kiedyś stwierdzenie mojej byłej nauczycieli. "Jesteś nieufna". tego się nie spodziewała. Tzn. tego, że ktoś może mnie tak odebrać. Owszem, nie lubię, gdy ktoś nadaje tempo znajomości, gdy chce od razu przechodzić na "TY", gdy ja jeszcze nie oswoiłam się z "PER PANI, PAN".
Zaczęłam to rzeczywiście zauważać, ale nie potrafię tego zmienić. Zresztą mi to wcale nie przeszkadza :)


Nie mówię, że perfekcja jest zła, że idealizm jest zły. Uważam, że jest nieosiągalny i niepotrzebnie ludzie na siłę chcą go osiągnąć. A wiara we własną nieomylność jest czystą próżnością.