* * *

To co tu przeczytasz i znajdziesz to właściwie mój prywatny Świat. Moje życie i marzenia schowane między wierszami tekstu, który tu przeczytasz. Nie komentuj jeśli masz potępiać moje życie i marzenia, bo czasami jedno słowo może zniszczyć wszystko co ktoś ma... Co ja mam...
-Kasiek

niedziela, stycznia 3

Czas I Wieczność

- Pięknie tu. –dziewczyna w kruczoczarnych włosach do ramion pochyliła się nad balustradą ogromnego tarasu na którym stała. Taras ten znajdował się w jakimś niezbyt zadbanym porcie. Jedyne co mogła nazwać pięknym był widok.
Zachód słońca malował się nad zatoką.
-Dlatego Cie tu przyprowadziłem. –chłopak który stał za nią włożył dumnie ręce do kieszonek czarnych jeansów. Jego wełniany ciemny płaszcz był rozpięty ukazując śnieżnobiałą aksamitną koszulę. Był elegancki. Sprawiał wrażenie wyrafinowanego.
Wieczność odwróciła się do niego opierając się o balustradę. Z krótkiej skórzanej kurtki, którą miała na sobie wyciągnęła paczkę papierosów. Zbliżyła płomień do końcówki bez filtra. Zaciągnęła się z przymrużonymi  oczami. Czas przypatrywał się jej jak zaklęty. Wypuściła powoli dym.
- Wyglądasz bardzo seksownie dzisiaj. Już dawno nie widziałem Cię jako napalonej gówniary. –podszedł do niej. Opar ręce o balustradę po obu stronach Wieczności.
- Napalonej gówniary? –Znowu się zaciągnęła. Dym wypuściła wprost na niego. –Jakie to dziwne, że nam nic nie szkodzi…
- Ale to też wspaniałe… Nie uważasz? –zbliżył swój nos do jej szyi i poczuł nutę pragnienia. Każdy czuł to do Wieczności. Każdy jej pragnął. Czas jednak wyczuwał też inne zapachy. Czas nie pragnął Wieczności jak inni. Nie dążył do niej. Sam był Czasem. Jego jednak nikt nie pragnął. Wszyscy chcieli go zatrzymać. Kto kojarzy go z Wiecznością? Nikt. A mają tyle wspólnego!
-Tak. To jest wspaniałe. –odpowiedziała skupiona na dotyku jego ciepłych ust wędrujących po jej szyi. –Czułeś kiedykolwiek ból? Cierpienie? Smutek?
- Nie wiem. Chyba nie. Nie wiem jakie to uczucie. Spotkałem kiedyś Smutek, który wpędzał do życia pewnej rodziny. Nie wytrzymałem. Powiedziałem mu żeby nękał innych. Na równi z nim. Wyśmiał mnie, ale odszedł.
-Jak to mówią: Czas leczy rany…
 -Mówią tez że czas jest przeklęty. Pragną Ciebie.
-Ja jestem przeklęta, ale oni są ślepi na racjonale argumenty. Poza tym… -dokończyła papierosa i rzuciła go na ziemię. Czas się odsunął i przydeptał niedopałka. –Poza tym my trwamy w sobie, a oni myślą że w wieczności czas nie płynie. Naiwni ludzie. Chodźmy już.
-Czego sobie życzysz…







Ciao.

Brak komentarzy: