* * *

To co tu przeczytasz i znajdziesz to właściwie mój prywatny Świat. Moje życie i marzenia schowane między wierszami tekstu, który tu przeczytasz. Nie komentuj jeśli masz potępiać moje życie i marzenia, bo czasami jedno słowo może zniszczyć wszystko co ktoś ma... Co ja mam...
-Kasiek

czwartek, grudnia 24

Śnieg na Łące

***


Słonce wzeszło. Mój gość odwrócił się do mnie. Przytulił mnie. Pocałował w czoło i odszedł. Odszedł, a ja zostałam sam na sam z moją łąką. Przez chwile obserwowałam go jak znikał coraz mniejszy w puszczy tworzoną przez maki, lilie, stokrotki, chabry… Nad nim niebo przybierało znowu te same błękitne barwy jak co dnia na mojej łące.


Zrobiłam piruet i rzuciłam się w kwiaty. Puch mniszków lekarskich wzniósł się nad moją głową. Obserwowałam jak nasionka z puchatymi spadochronami wirują w powietrzu, a miedzy nimi ujrzałam płatki śniegu.


To było zaskoczenie. Pierwszy raz na mojej letniej łące śnieg. Uśmiechnęłam się do siebie. Z błękitnego nieba spadał biały śnieżek. Mmm… Piękne białe śnieżynki wirował wokół mnie i opadały lekko na kwiaty. Podniosłam się lekko i usiadłam. Wszystko dookoła pokrywał już śnieg, piękny bielutki śnieg. Zamknęłam oczy i skierowałam twarz ku niebu. Zimne płatki mimo mojej ciepłej twarzy się nie topiły. Strzepałam je z siebie. Pierwszy raz poczułam na łące zimno. Zimno które delikatnie zaróżowiło moje ciało. Troszkę zmartwiona owinęłam ręce wokół ciała. Rozglądnęłam się szukając czegoś, gdzie mogłabym się schronić lub owinąć.  Jednak wokół panowała biel. Czysta przenikliwa biel. Nad nią błękit. Cudny błękit…


Skuliłam się, żeby nie tracić szybko ciepła. Zamknęłam oczy. Siedziałam tak chwilkę z zamkniętymi oczami. W sumie nie było mi tak strasznie zimno, ale było czegoś brak. Brak tamtego ciepła? Nie wiem. Otworzyłam oczy, zastanawiając się nad tym co stało się z moją łąką. Gdzie te kwiaty i skąd śnieg. Otworzyłam je. Otworzyłam i poczułam coś na plecach. Jakieś płótno, które osłaniało mnie. Obróciłam głowę. Nade mną stał mój gość. Uśmiechnął się do mnie. Te jego piwne oczy… Znów w nich się zanurzyłam. Od razu było cieplej. Mmm… Wziął mnie za ręce i przytulił. Był ciepły i pachniał. Pachniał wanilią, cynamonem i mandarynkami. I chyba czekoladą. Położyłam na jego ramieniu głowę. On dokładniej owiną mnie tym płótnem, które przyniósł. A po chwili na głowie miałam błękitną czapkę z ogromnym białym pomponem i biały szal wokół szyi. On miał tez taki szal. Podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy, te jego piękne, ciepłe oczy i znów utonęłam. Uśmiechał się.


Wyglądał tak, jakby studiował moja twarz, żeby ja zapamiętać. Zawstydziłam się i spuściłam wzrok. Wtedy roześmiał się w głos. Jego głos brzmiał tak przyjaźnie i ciepło. W ogóle on był jak słońce w zimie, które łamie lód na początku wiosny. A potem złapał mój podbródek i trzymał go tak, aby nasze oczy były skupione na sobie. Prawie stykaliśmy się nosami. Nawet nie zauważyłam, że już jest ciemno i niebo jest całe w kwiatach. Tych pięknych srebrnych, migoczących kwiatach. Schylił się do mnie muskając mój policzek swoim i szepnął mi do ucha: „Jesteś najpiękniejszym kwiatem”. Zawirowało mi w głowie i gdyby nie jego silne ramiona, to pewnie bym upadło na biały puch. Zachichotałam. To moje zawstydzenie bawiło mnie samą. Znów spojrzałam w te oczy. Byłam już chyba od nich uzależniona…


Schylił się delikatnie i pocałował mnie w czoło. Zamknęłam oczy. Na policzek spłynął pocałunek. Dłuższy i słodszy. Później seria małych pocałunków w kierunku moich ust. I nagle się  zatrzymał. Otworzyłam oczy, ale dużo nie zobaczyłam, bo byliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się czołami i nosami. Czułam się jakbym się unosiła… Znowu. Zawsze tak się czuje jak jestem blisko niego. Kim jesteś nieznajomy?


Odczytał chyba moje pytanie z moich oczu. Odpowiedzi nie otrzymałam, za to zbliżył swoje usta do moich. Były lekko rozchylone. Delikatnie musnął moją górna wargę. Nie widziałam wyrazu jego twarzy. Miałam już zamknięte oczy. Po chwili całowaliśmy się i unosiliśmy się. Nie czułam gruntu pod nogami, ale bałam się spojrzeć, nie chciałam nawet otwierać oczu. W ustach czułam wanilię i cynamon.


Teraz już wiem, czego było mi brak… Jego.






Ciao! :)

Brak komentarzy: